Lipcowa sobota to chyba dobra okazja na powrót do wspomnień, subtelnych emocji i miejsc pełnych uroku. Jak się okazuje ogromną inspiracją mogą być zarówno piękno natury, architektura oraz ulotne chwile z codziennego życia. Tak też opisać można malarstwo Anny Spałek – Młynarczyk – jako sentymentalną podróż. Jak sama artystka mówi: – Ja się cieszę, że to Bochnia, bo wychowałam się w Dębicy, mieszkam pod Krakowem, a Bochnia jest gdzieś pomiędzy.
– Jest to salonik malarski – specjalnie taka nazwa – ponieważ chciałam, żeby te obrazy były takie, jak je maluję. Nie selekcjonowałam ich. Tak maluję na co dzień. Ołówkiem, pastelą i olejem. Tematyka też jest różnorodna, bo maluję to, co widzę – jak idę do pracy, czy wracam z wakacji. Staram się, żeby były to tematy, które mnie urzekają w danej chwili. W zależności od pór roku one się zmieniają kolorystycznie. Właściwie maluję całe życie – ale tak na poważnie dopiero jak nauczyłam się podstaw architektury. To był rok ciężkiej i wytężonej pracy. Żmudne godziny rysowania perspektyw.
W czasie studiów też miałam zajęcia z rzeźby i malarstwa, z rysunku. Zawsze lubiłam obiekty zabytkowe, dlatego pracę dyplomową prowadziłam u prof. Zina – tematyka konserwacji zabytków. Profesor zawsze mi powtarzał – to mi utkwiło w głowie najbardziej – żeby obserwować. Żeby obserwować otaczający nas świat, detale – zapamiętywać. To mi zostało i właściwie dlatego codziennie coś tworzę, ponieważ z tych obserwacji powstają moje rysunki, czasami tylko szkice. Potem powstają prace olejne. Różnie z tą moją obserwacją bywa, ale to ona zwiększa wrażliwość, i rozpoznanie na to co nas otacza.
Prace artystki określić można jako obrazy z pogranicza impresjonizmu i realizmu. Urzekają barwą, zmianą, ulotnością, czy też subiektywnym podejściem do tematu – a jednocześnie pozwalają odbiorcy wejść w polemikę z własnymi odczuciami i być może też wspomnieniami. Zapraszamy na tę sentymentalną podróż. Prace artystki oglądać można do 15 sierpnia.
Fot. Wojciech Salamon